Teksty

kotka

Kwiecień 21, 2016

Urodziła się zupełnie zwyczajnie.Żadne ważne wydarzenia nie towarzyszyły temu przyjściu na świat. Każdy zajęty był swoimi sprawami i z krzątaniny można było wywnioskować, że każda kobieta, u której zbliża się termin porodu, nie ma innego wyjścia…ciąża nie choroba, poród nie święto.Tak więc tylko kotka poznała się od razu. Po obu stronach pyszczka miała różne umaszczenie, co nadawało jej wyraz ironii. Rozpłaszczyła się koło małej, brzydkiej istoty i nie odchodziła, mimo, że wielokrotnie próbowano ją przeganiać. Równie wielokrotnie ją pilnowała, karciła i próbowała wychowywać, kiedy dziewczynka była większa i dużo starsza. Na tyle, by dobrze wiedzieć, że tak naprawdę to kotka przyjęła ją jako dziecko na świat i do rodziny.

 

 

…pani Botero …5

Wrzesień 1, 2015

Droga Pani Botero.

Doświadczyłem samotności niewyobrażalnej. Nieznośnej, przypominającej głuchotę, w której resztkami rozpaczy rozpoznaje się w obcym mieście w twarzach obcych ludzi twarze znajomych, których się zna. Żeby nadruszyć, co nieludzkie się stało. To jak ostatni, umierający liść, spadający w najgorszy, najsmutniejszy, słotny i zimny dzień. Co zrobić z tą cześcią siebie, która odzyskała widzenie kolorów? Konfrontacje ze sobą samym bywają bolesne i przypadkowe. Odkryłem w sobie niemniej coś nowego i to powoduje, że nie będę już taki sam. Słońce nisko nad horyzontem wydłuża cienie drzew. Pani przecież wie, że ta cisza i bezruch przynosi różne rzeczy, dobro i zło. Człowiek nie zawsze wie, co wybierze. Wiierzę nagle, że zmiana rodzi zmianę i może nauczę się korzystać ze swoich możliwści dla bezpieczeństwa pragnień.

 

 

…prince of disaster

Luty 20, 2015

Wypowiadała słowa niezdarne, zanim w drodze do umysłu nabierały jakichkolwiek kształtów. Zdenerwowana hamowała napływ frustracji i złości na niepełnosprawnego syna, który zamknął się w damskiej ubikacji odmawiając wyjścia od prawie godziny. Tamta siedziała przy oknie. To był postój daleko od domu. Sączyła kawę zupełnie bez pośpiechu, z przyjemnością przyglądając się przyjeżdżającym i odjeżdżającym. Traktując każdy przystanek jako małe wyzwanie dla poznania nowego, obserwowała relacje łączące ludzi. Ach, te rozwachlarzone reakcje, bogactwo min i gestów. Ludzi, którzy są, jak pociągi. Ona- turysta na walizce na jednym z peronów a pociągi westchną, albo zahuczą i jadą każdy w swoją stronę. Z rozmyślań wyrwały ją słowa niepozbierane z prośbą o wyprowadzenie chłopaka. Siedział i milczał. Zamknięty za podwójnymi drzwiami. Jednymi od urodzenia w jego głowie, odgradzającymi go od codzienności. Teraz drugimi- co stawało się groteskowo zabawne-prowadzącymi, bądź, co bądź- do świata damskich intymności. Czym bardziej świat się denerwował, podnosił głos i dobijał się do niego, tym bardziej pojawiał się w nim uparty spokój doprawiony nieprzejednanym zacięciem. Tamta wstała spod okna i wykorzystując ciszę zapukała cicho do drzwi, za którymi niepełnosprawny chłopiec zawarł sam ze sobą tajne stowarzyszenie. Wyprowadziła go za rękę, uśmiechniętego z powodu swoistej ucieczki, z zadowolonym pyszczkiem,iskierkami w oczach, emanującego czystą, wręcz słodką naiwnością. Usiadła na swoje miejsce.Patrzyła, jak Książę Bałaganu odjeżdża. Nie ma odpowiedzi na pytania, których się nie zadaje.

 

 

…Kenda

Grudzień 18, 2014

Miał w sobie łowcę od zawsze. Kenda nigdy nie wierzył w coś, póki nie sprawdził, wykrywał każde dziurawe alibi. Rozbija na drobne cząsteczki cudze zachowania, patrzy prosto w oczy, skupiony, silny. Mówiąc bardzo niskim głosem, czasem porusza brwiami. Stara się na chłodno zrozumieć. W głębi duszy jest przekonany, że trzeba być trochę dzikim i nieufnym, bo za przywiązanie do drugiego człowieka słono się płaci. Ale ucieczka żony jest dla niego nową sprawą. Nagle poplątały się procedury, jakby ich zabrakło, jakby nie wiedział nic o życiu. Ludzie czasem wcale się nie wygłupiają. Oddalają się na jakiś dystans, przykucają i kamienieją. Wydaje im się, że są niewidzialni, bo nie mają siły biec dalej. Teraz siedzi nieruchomo w fotelu i z bólem powtarza zdanie, rzucane wcześniej do innych z lekkim uśmiechem – „żadnej sprawy nie rozwiąże się przed czasem”.

 

 

…liść / Toronto

Posted on Lipiec 8, 2016

Wiruje liść, klonowy nosek, upada na ziemię , mimo, że nie ma wokół drzew. Innym razem czuje prawie uderzenie w plecy a wie, że stoi sama na ulicy. Młodsza córka pyta, czy miała kiedyś jeszcze inne dzieci. Przecież z nią o tym nie rozmawiała, że poroniła trzy razy. Córka zaraz spokojnieje „a…to już mi się układa wszystko w całość”. Miała sen, w którym brat siedzi z chłopcem i dwoma dziewczynkami. Wracała wtedy do domu zdenerwowana, nie wiadomo dlaczego. Dzień określała jako chłodny i ziemisty, mimo, że świeciło słońce. Powiedział, że zjadł obiad, że ją kocha i porozmawiają, jak wróci. Znalazła go w pokoju na podłodze…przyszedł i odszedł w pozycji embrionalnej. Celest gładzi kamienną płytę na cmentarzu i rozmawia z nim :”dobrze ci tam? jesteś ok?”, wysyła całusa „pilnuj mamy”. Zawsze była wyrozumiała, teraz też wie, że matka, która traci dziecko, nie pamięta awantur, nie chce wspominać złego. Szef Barbry, kiedy ta nagle zapłacze, poklepuje ją po ramieniu :” kiedy tam trafię, to wyślę twojemu synowi parę fucków za te łzy, bogu też się oberwie”. Jeśli jest ktoś, kto mógłby być kwintesencją obojętności, to jej mąż. Na pogrzebie uśmiechnięty, witał każdego, jak przy wejściu do knajpy. Należy mu się najmniej miejsca i poświęcenia czasu, mimo, ze najbardziej przyczynił się do tragedii i chaosu. Ona nie uwierzy nikomu, że czegoś nie dopilnowała, że nie zrobiła wszystkiego, wciąż powtarza, że jej syn się  w życiu zagubił. Czesze córkę w pleciony warkocz. „Mamo, on siedzi tu na kanapie i się do nas uśmiecha „.

 

 

…podkolanka w bułkowniku

Grudzień 1, 2016

Ponoć tylko diabeł marzeń nie wiewa. Co z tego, kiedy Luśka była tak poukładana, praktyczna i pedantyczna, że aż wiało chłodem prosektorium. Przeznaczenia przedmiotów i czynności pozbawiało ją kreatywności, wszystko posiadało instrukcję obsługi, a więc prosto, przewidywalnie i zgodnie z kodem paskowym. Makaron odcedzała w cedzaku, chleb leżał w chlebaku, bułki natomiast obok w koszyczku, zapewne dlatego, że nie ma „bułkownika”. Masło trzymała w maselniczce, zmiatała zmiotką centymetr przy centymetrze, po domu chodziła jedynie w podomce a podkolanka naciągała pod kolana. Marzenia były czymś niestosownym i z innej szufladki, fanaberie egzaltowanych panien i zniewieściałych mężczyzn. Zupełnie nie rozumiała zdania „kto marzy, żyje podwójnie” i nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać. Żyje podwójnie to chyba ktoś z dwubiegunówką, prawda? I nadszedł dzień, kiedy ptaki przestały fruwać. Sąsiad, który zawsze widywany w dresach nawet czasem pomógł donieść ciężką siatkę, tego dnia wyszedł z domu w mundurze. Zamarła. Tkwiła coraz częściej z nosem przy szybie i uchem przy drzwiach, omijając w trakcie odkurzania duże połacie dywanu.

 

 

…ławkowanie

Grudzień 11, 2016

Od lat umawiają się chociaż raz dziennie, żeby przyławkować. Mają po siedemdziesiąt lat, mieszkają w jednym bloku i są kopalnią informacji osiedlowych.Na ławce prowadzą dyskusje na tematy wzniosłe i upadłe. Jedna niezmiennie twierdzi, że Pan Bóg , co tak niesprawiedliwe, zabiera do siebie niewinnych i uczciwych, no i częściej wierzących, niż niewierzących. A reszta to okrucieństwo i chaos przypisuje odgórnemu planowi. Jaki to plan, który na tacy diabłu dodaje sił? Druga twierdzi, że wszystko jest owym boskim planem i nie ma przypadków. Jedno je łączy.Są jak skrzynka informacyjna, bowiem nic przed ich uszami i oczami się nie ukryje.Jesienią wspólnie produkują nalewki, będące sąsiedzkimi łapówkami za zdradzenie tajemnic. Co prawda ich życie osobiste jest w obydwu przypadkach leniwe, spokojne i strzykające w krzyżu, ale jak to mówią – u innych jest tak ciekawie, że choćby z tego powodu nie warto jeszcze kopnąć w kalendarz.

 

 

Miśka

Grudzień 13, 2016

Nowy rok spędzi nad oceanem. Z nawrotami neurotycznych leków i paniką, nerwami, że wszystko musi być zaplanowane- tam wszystko znika. Powietrze bez zanieczyszczeń odgłosami miasta. Za to zapach wody i piasku. I pies obok. Bo to obowiązek jest tam mieć psa. Domy z szarego kamienia wtapiają się w horyzont z gór, skał i chmur. Takie miejsce, że chce aby przenikał ją chłód i wiatr i zapach. Nie ma biegu, nie musi się bronić przed niczym. Wdech, wydech i długo nic. Nogi same idą, gdzieś trzeba dojść. Z psem. Bo pies musi być. Można mówić do niego, do owiec, do ptaków i nie chce się wracać. I żeby spokój dla nich obojga nie był zmyślony, więc mają zagadkę – co dalej? Bo nie może być walki, żeby ten spokój utrzymać. Trzeba przez chwilę myśleć głową a nie pamięcią o miejscach i uczuciach. Pytają się siebie-po co? Bo żyje się raz. I pies musi być. W starej fabryce pikli pachnie drewnem. On jedzenie gotuje z taką miłością i pasją ! Dla ludzi, którzy nie chcą tektur i plastiku, budują samoloty, projektują nową rzeczywistość. Którzy nic nie wiedzą o rozmowach z piekarzem o czwartej rano, o zapachach i smakach. Nie wiedzą o odwiedzaniu sklepów o północy, żeby pochrupać marchewki. Nie wiedzą o obowiązku posiadania psa i długich spacerach brzegiem klifów. Sąsiad od samolotów z samego rana rozchyla zasłony. Domy śpią. Chodzi z telefonem w ręku i buduje już świat. A ona chce, żeby tak czas stop, czas wstecz. Żyć z możliwością powiedzenia „nie”. Nie chce oplątania niewidzialnymi nićmi i otoczenia ludźmi w ubraniach skrojonych, jak z „Burdy”. Każdy ma swoje japońskie łamigłowki, mogą w związku z tym być też z mchu i wodorostów. Stworzone rękami Patryka, połączone ze smakiem płatków roślin w świeżym, przestronnym, jasnym pomieszczeniu jeszcze pachnącym farbą.